Zawsze gdy wracałam
wspomnieniami do tamtego feralnego wydarzenia, które kładło się długim cieniem
na mojej reputacji najrozsądniejszego z dzieci państwa Senju, zastanawiałam
się, czy to jak potrafiłam się czasami zachowywać w sytuacjach skrajnie dla
mnie stresujących w jakikolwiek sposób godziło w moją poczytalność. Wpojono mi,
że rozpamiętywanie to sztuka przeznaczona dla starców, więc już dawno powinnam
była odciąć się od tego tematu i z pokorą przełknąć to piwo, które sama sobie
nawarzyłam przez swoją lekkomyślność. Jednakże szczegóły wracały do mnie niczym
całkiem przyzwoicie rzucony bumerang – nie mogłam pozbyć się wrażenia, że gdyby
na moim miejscu znalazł się Obito, sprawy przybrałyby zupełnie inny obrót. Sam
chłopak z pewnością zostałby całkowicie wybielony, bo winą za jego niestosowne
zachowanie obarczono by ADHD, na które choruje, a przy okazji może także
przeproszony za to całe zamieszanie. Ja dostałam szlaban na wszystko, co mogło
sprawić mi choć minimalną przyjemność – począwszy od telefonu komórkowego,
przez dostęp do komputera, a skończywszy na kolorowej prasie, którą wertowałam
co jakiś czas, w poszukiwaniu modowych inspiracji. Uchiha oczywiście potrafił
się skutecznie wybronić.
Wiedziałam, że jest źle, nim
jeszcze wysiadłam z auta. I tak z perspektywy postronnego obserwatora zrobiłam
to z co najmniej kilkuminutowym opóźnieniem, jednakże zapięte pasy nie
zniwelowały siły uderzenia, pod wpływem której poleciałam naprzód, boleśnie
obijając sobie żebra o kierownicę. Wykonałam niespiesznie całą serię wdechów i
wydechów na rozluźnienie, po czym mało zgrabnie wygramoliłam się z pojazdu,
wcześniej przekręciwszy kluczyki w stacyjce, zaraz po zaciągnięciu ręcznego.
Biorąc pod uwagę towarzyszące mi szok i przerażenie, a także fakt, że moje
stopy pozostawały skryte w botkach na niebotycznie wysokiej szpilce, w kwestii
tej byłam całkowicie usprawiedliwiona.
Wyraz twarzy sprawcy całego
zdarzenia nie wróżył pomyślnego dla mnie obrotu sprawy, choć łącząca nasze
rodziny wieloletnia przyjaźń mogła stanowić pewnego rodzaju czynnik łagodzący w
tej mało przyjemnej sytuacji. Skłamałabym perfidnie powiedziawszy, że stojący
naprzeciwko mnie chłopak wcale nie wygląda na wściekłego. Gdyby spojrzenia
mogły zabijać, już dawno ległabym martwa u jego stóp. Wizja ta nie napawała
mnie przesadną wesołością, ale nie mogłam pozbyć się z głowy natrętnego szeptu
podpowiadającego mi, że oto pan doskonały w końcu zaliczył potknięcie, a ja
mogłam być tego świadkiem. I na dodatek stało się to niecały miesiąc po tym,
jak otrzymał prawo jazdy. Bo wszystko ewidentnie było jego winą – każdy, kto
zobaczyłby tył mojego samochodu, doszedłby do takich samych wniosków. Na moje
wargi wypłynął drwiący uśmieszek, kiedy chłopak jeszcze pewnym siebie krokiem
ruszył w moją stronę; już niedługo jego samozadowolenie miało zostać starte na
pył.
- Jesteś z siebie dumna? –
zapytał, marszcząc gniewnie brwi. Chłód jego spojrzenia zdawał się przenikać do
kości.
- Nie mam najmniejszego
pojęcia o czym mówisz – odparłam zgodnie z prawdą, nabierając realnego
podejrzenia, że będzie on próbował zrzucić na mnie odpowiedzialność za to, co
się właśnie stało.
- Nawet mnie nie denerwuj!
Wjechałeś we mnie, bo nie potrafisz poprawnie odczytać znaków drogowych!
- krzyknęłam, gestem dłoni wskazawszy na zlokalizowaną przed
skrzyżowaniem, na środku którego teraz się bezsensownie wykłócaliśmy, tabliczkę
sygnalizującą przymus ograniczenia prędkości. Sądząc po minie mojego rozmówcy,
ta mała przemowa raczej nie zrobiła na nim większego wrażenia i niewiele z niej
dotarło do niego. Jak chociażby delikatna aluzja, sugerująca, iż powinien
przysiąść jeszcze raz nad broszurą opisującą zasady ruchu drogowego.
- Nie będziesz mnie pouczać,
panno prawie-że-Senju – warknął, wbiwszy dłonie w kieszenie
sportowej kurtki.
Nawet na moment nie spuścił
wzroku z mojej twarzy, najprawdopodobniej chcąc ocenić, jak bardzo zabolał mnie
wypowiedziany przez niego zlepek słów, składający się na przezwisko, którego
nienawidziłam. Sasuke uciekał się do użycia go zawsze wtedy, kiedy chciał mi
naprawdę dopiec. W pewnym sensie, po latach nauczyłam się odczytywać to jako
cenę naszej przyjaźni – powiernik twoich sekretów w dowolnym momencie mógł użyć
każdego z nich przeciwko tobie, wedle swojego uznania. Na tyle, ile znałam
chłopaka – a więc najlepiej ze wszystkich osób z naszego otoczenia – mogłam
stwierdzić, iż nie posiada on czułego punktu, w który dałoby się werbalnie
godzić. W stopniu znacznym irytowało Uchihę naśmiewanie się z niego, lecz etap,
na którym złościły go wygłaszane przeze mnie prześmiewcze uwagi dawno miał za
sobą.
Cóż, w ciągu piętnastu lat do wielu rzeczy można
przywyknąć.
Teatralnym gestem sięgnęłam
do kieszeni beżowego, wiosennego płaszczyka, by wydobyć z niej komórkę. Krótkim
strzepnięciem nadgarstka sprawiłam, że klapka aparatu uniosła się ku górze.
- Dzwonię po Hashiramę! –
oznajmiłam obrażonym tonem głosu, wpatrując się w stojącego naprzeciwko mnie
jak gdyby nigdy nic, totalnie wyluzowanego Uchihę.
Wiedziałam, że piłeczka
zostanie odbita.
- W takim razie dzwonię po
Madarę.
Jego dłoń na krótką chwilę
zanurkowała do kieszeni, lecz mimo iż wydobył z niej urządzenie, podobnie jak
ja, nie wybrał numeru.
Podejrzewam, że stalibyśmy
tak jeszcze długi czas, z telefonami wyciągniętymi przed nami niczym broń,
mierząc się nienawistnymi spojrzeniami, gdyby nie to, że nagle ktoś z impetem
wjechał w tył volvo Uchihy, które z kolei siłą uderzenia w tylną klapę BMW
mojego ojczyma spowodowało przesunięcie się ostatniego auta o kilka centymetrów
w przód. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy najpierw krzyknęłam, a potem się
rozpłakałam – czy też było całkiem na odwrót, jednak w ostatecznym rozrachunku
podbiegłam do Sasuke, równie zszokowanego co ja, by wymierzyć mu porządny cios
w twarz. Przez moment miałam wrażenie, że mi odda, że całkowicie zignoruje
istnienie wszelkich łączących nas więzi i po prostu przywali mi, może nawet nie
tyle, żeby mi się odwdzięczyć, lecz przede wszystkim po to, aby w ten sposób
wyprowadzić mnie z histerii, w której powoli coraz bardziej się zatracałam. W
jego okularach przeciwsłonecznych widziałam odbicie samej siebie – z zupełnie
rozmazanym makijażem, z oczami i nosem napuchniętymi od płaczu, włosami
sterczącymi na wszystkie możliwe strony… Odwróciłam wzrok, nie chcąc oglądać
tego obrazu nędzy i rozpaczy i cofnęłam się o krok, na wypadek gdyby chłopak
jednak się rozmyślił.
- Co to ma być…! - dobiegł
mnie zza Uchihy pełen niedowierzania i wrzącego gniewu, męski krzyk.
Prawie zamarzła mi krew w
żyłach po tym, jak rozpoznałam ten głos. To był mój koniec; po wykonaniu
kolejki okrążeń z fantastycznie zawrotną prędkością, kusząca feerią kolorów i
grą świateł karuzela wyhamowała, toteż trzeba było zwolnić jej wygodne
siedzenia dla kolejnych pasażerów. Usłyszawszy odgłos wojskowych butów
uderzających w powierzchnię asfaltu, wykonałam głęboki wdech i wierzchem
drobnej dłoni przetarłam umorusaną rozmazanym tuszem do rzęs twarz.
Ostatecznie, jakoś musiałam
się zaprezentować przed zmierzającym ku nam Butsumą.
*
Postanowiłam wystartować z
historią mniej ambitną niż pozostałe moje opowiadania, pod wpływem zwykłego
impulsu. Bo fajnie byłoby w końcu napisać proste romansidło i wykorzystać
postać znienawidzonego przez wszystkich (a ukochanego przeze mnie) Sasuke.
Pomysł na fabułę zrodził się w grudniu ubiegłego roku i faktycznie – 28.12 na
bloga wjechał szablon, a niedługo potem pojawił się prolog. Jednak jako że w
tamtym okresie zmuszona byłam chwilowo zawiesić działalność, wracam teraz z
obietnicą, że to opowiadanie z pewnością doprowadzę do końca.
Kocham,
niedługo wrócę i zostawię sensowny komentarz.
OdpowiedzUsuńobiecuję.
Czemu nic nie mówiłaś mi o tym blogu? Przecież mogłaś podesłać link... Never mind! ^^
OdpowiedzUsuńKurde, przestaje wierzyć w swoje możliwości pisarskie właśnie przez takich ludzi jak Ty. Czuje się po prostu ja pięciolatka..
To co napisałaś w prologu jest cudowne, wspaniałe. W słowniku polskim braknie słów by to opisać. Te zdania <3 Czemu ja nie umiem tak zdań składać? Wszystko jest tak wspaniale- szablon i prolog-że nie wiem co powiedzieć. ^^
Weny! ;3
To naprawdę niesamowite, w jaki sposób potrafisz opisać tak zwykłe rzeczy, jak stłuczka samochodowa. Czytałam to z zapartym tchem i gdy się okazało, że to już koniec, zagryzłam wargi do krwi (serio xD). Mizu, musisz pisać dłuższe te rozdziały, obiecaj mi!
OdpowiedzUsuńNie będę kolejny raz rozwodzić się nad Twoim stylem pisania, bo doskonale wiesz, jak mnie uwodzi. Jestem w nim zakochana po uszy i masz szczęście, że wróciłaś. Inaczej odnalazłabym Cię i skopała tyłek! A spróbuj mi nie dokończyć tego opowiadania, które zapowiada się tak intrygująco, to Cię spalę! .______.
Konflikt Uchiha-Senju we współczesnym świecie. Tego jeszcze nie było. :) No i intryguje mnie, czemu Amaya jest prawie-że-Senju.
Zauważyłam jeden błąd. Piwa sobie można nawaRZyć, a nie nawaŻyć. No chyba, że interesowało ją ile trunek waży, to może. xDDDD
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział! <3
A i jeszcze jedno! Przepiękny szablon. :3
UsuńNo właśnie, nic mi nie wiadomo, że coś piszesz! Pamiętam Cię ode mnie z chansu, teraz trafiam tu z polecenia i zabieram się za czytanie. :*
OdpowiedzUsuńOk, przeczytane. Mniej ambitną? Przede wszystkim jest lekkie, a ostatnio w takich opowiadaniach gustuję. Nieczęsto spotyka się Madarę czy Hashiramę w głównych rolach, więc okropnie mnie to zainteresowało. Dotychczas dobrze ich wykreowała, według mnie, tylko Kejża, więc czekam jak to się rozwinie. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i reszta będzie tak samo dobra jak prolog. Za dużo się z niego nie dowiedziałam, ale jak to prolog - musi zostawić niedosyt, by tu wrócić. :D Pozdrawiam :*
UsuńDZIEŃ DOBRY :D MOŻE OD RAZU PRZEJDĘ DO FORMALNOŚCI XD
OdpowiedzUsuńTwoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane! Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów! :)
Pozdrawiam, Mayako z
Lapidarium Narutowskiego
Zabierałam się za twoje blogi, chyba z tysiąc razy no i w końcu serio mam zamiar je przeczytać. Bardziej interesuje mnie Fuminshoo, ale skoro tu jest prolog, to przeczytałam sobie.
OdpowiedzUsuńTakie to leciutkie, że ojej, chociaż akcja wcale nie była taka przyjemna. W sumie po prologu mało można powiedzieć, więc no pisz dalej.
:3